Czytanie dzieciom to sprawa ważna w ich rozwoju. Sama trąbię o tym ciągle na prawo i lewo. Tę z pozoru łatwą czynność, można jednak bardzo zepsuć. Podpowiem Ci jak NIE czytać dziecku…
Kiedy zaczynałam czytać moim Córkom, pomyślałam wtedy, że wybiorę coś rytmicznego, melodyjnego z mnóstwem wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Wybrałam „Lokomotywę” Tuwima. Obrazki były bajeczne, ja pełna zapału, dziewczyny usadowione na moich kolanach. Nabrałam powietrza do płuc i dałam upust aktorskim zapędom – intonacja mamy szalała, mimika zmieniała się co chwilę, natężenie głosu także. Byłam przekonana, że robię to dobrze, ale w połowie wiersza zorientowałam się, że… siedzę sama, a moje dzieci bawią się na drugim końcu pokoju i nie zwracają na mnie uwagi…
DLACZEGO TAK SIĘ STAŁO?
To proste. I nawet ja, logopeda, ale świeżo upieczona mama popełniłam ten błąd. CZYTAŁAM im bajkę zamiast ją OPOWIEDZIEĆ…
Małe dziecko, które nie potrafi jeszcze skupić uwagi na dłuższych wypowiedziach, które potrzebuje pola do własnej aktywności, które chce współdziałać i naśladować, nie wytrzyma tyle. Chciałam dobrze, a zanudziłam biedne dzieci na amen 🙂
Dzisiaj bierzemy do ręki „Lokomotywę”, ale na zupełnie innych zasadach. Dziś już wiem, że tak małym dzieciom (moje mają aktualnie 17 miesięcy) nie można czytać, a trzeba OPOWIADAĆ. Mówię więc:
Ooo! Zobaczcie jaki duży pociąg, robi FU FU. Tutaj ICHA a tutaj tyle bananów – jakie są banany? MNIAM, MNIAM, tak. A tu co? Krówki, MUUU. Koła stukają, STUK STUK STUK. I tak dalej, i tak dalej… Efekt jest taki, że opowiadając „Lokomotywę” siedzimy nad nią dobre 15 minut. Gdybym zaczęła ją czytać, zabawa skończyłaby się po 2 minutach.
JAKIE KSIĄŻECZKI WYBRAĆ?
Wybieraj książeczki niewielkie, które dziecko łatwo podniesie i przyniesie Ci. Szukaj tych, które mają dużo kolorowych, konkretnych ilustracji, które łatwo można nazwać i pokazać paluszkiem. Ale najważniejsze – niech tekstu nie będzie zbyt wiele. To ma być delikatne „wsparcie” ilustracji, nie epopeja dla dzieci. My aktualnie jesteśmy oczarowane serią „Krok po kroku” z WYDAWNICTWA WILGA.

Bardzo lubię to Wydawnictwo, bo już niejedna książka od nich gości w naszym domu i wszystkie są warte polecenia. Te także – niewielkie, kwadratowe, zawierają rymowanki, wyrażenia dźwiękonaśladowcze, pierwsze słowa, śmieszne sytuacje.

Obrazki są proste i czytelne,a druk nie przesłania ich.
Oprócz serii, którą widzicie powyżej, mamy także „Misia Koralika” – jestem pewna, że zakochacie się w nim tak jak my 🙂 Książeczki z misiem są urocze, obrazki duże, jasne i konkretne, tekst w umiarkowanej ilości. Wszystko tutaj jest na tak, gdyby nie fakt, że nie są one już wykonane z tekturki, a ze zwykłego papieru. To nie jest oczywiście przeszkodą, ale… dopiero od pewnego wieku 🙂 Moje Córki na razie czekają tylko na to aby dorwać je i porwać. Dosłownie, takie życie. Dlatego też te książeczki na razie trzymam ja, a one tylko oglądają i pokazują.

Książeczki o Misiu Koraliku przeznaczone są dla dzieci do drugiego roku życia. Każda z nich opowiada jedną zabawną historię z życia misia. Bardzo dobrze, że są one krótkie, bo dzięki temu unikniemy mojego błędu z początku artykułu. Dzieci będą oczarowane jasnymi i kolorowymi ilustracjami.
JAK OPOWIADAĆ DZIECKU KSIĄŻECZKI? 10 WSKAZÓWEK:
- Wybieraj książeczki krótkie i dopasowane do wieku dziecka.
- Pozwól dziecku, aby samodzielnie wybrało książeczkę na którą ma ochotę.
- Nie czytaj tekstu – wspieraj się nim tylko.
- Używaj słów, które dziecko jest w stanie powtórzyć – wyrażenia dźwiękonaśladowcze (MU zamiast 'krowa’), proste rzeczowniki i czasowniki.
- Mów powoli, spokojnie, używaj emocji w języku.
- Włącz mimikę, pokazuj emocje.
- Rób pauzy, które dopuszczą dziecko do głosu – pokaż mu, że działacie razem.
- Zadawaj pytania, które będą prowokować do prób odpowiedzi lub wskazania paluszkiem.
- Uśmiechaj się, przytulaj, całuj – to ma być przyjemność, a nie rodzicielski obowiązek.
- Nie zmuszaj – dziecko nie musi mieć zawsze ochoty na książeczki, poczekaj na odpowiedni moment.
O tym jak opowiadać książeczki, pisała także Kamila Wilkosz na swoim blogu, przeczytajcie koniecznie – KLIK!
Z naszej perspektywy widzę, że zabawki zabawkami, ale moje dzieci nad wszystko kochają książeczki. I myślę sobie, że nie tylko dlatego, że je lubią, że mówią sobie przy nich, że pokazują paluszkami. Lubią te chwile, kiedy obie wciskają mi się na kolana, kiedy mamy po prostu swój święty czas i bliskość, która wtedy się tworzy. A jak jest u Was? Książeczki wygrywają nad zabawkami, czy może odwrotnie? Jak często macie książkowe rytuały?
Książeczki, które widzicie na zdjęciach, oraz wiele innych naprawdę godnych polecenia znajdziecie w wydawnictwie FOKSAL – https://www.gwfoksal.pl/