Nie jest łatwo być logopedą na wakacjach. Najpierw ciężko jest znaleźć czas na urlop. A jak już jesteś na urlopie, ciężko przestawić się na tryb „nielogopedyczny”. I co rusz słyszysz wadę wymowy. I na każdym kroku widzisz rzeczy, które zwracają Twoją uwagę. Ale czy da się przestać być logopedą choć na chwilę?
Wakacje z dwójką dwulatek to nie lada wyzwanie. Jak zorganizować podróż na lotnisko, lot samolotem, transfer do hotelu, by uniknąć serwowania współpasażerom serenady na dwa głosy, a jednocześnie ustrzec się przed bajką na tablecie czy smartfonie? Wszystko jest możliwe. Zastanów się na początek czym szczególnie interesuje się Twoje dziecko. Moje dzieci uwielbiają wszelkie książeczki o Muminkach. Jakikolwiek gadżet z postaciami z tej bajki jest u nas na wagę złota. Poza tym uwielbiają rysować. I mam już punkt zaczepienia. Co więc robię? Kupuję cztery nowe książeczki o Muminkach oraz nowe tabliczki magnetyczne do rysowania rysikiem. Żadnej z niespodzianek nie zdradzę przed lotem, wszystko zobaczą dopiero w dniu wyjazdu. Uwierz – da się przeżyć, nie dając dziecku smartfona ani tabletu. Oczywiście, jeśli ma go parę minut, nic się nie stanie (myślę o dzieciach zdrowych), ciężko jednak mi sobie wyobrazić, że dwulatek po 5 minutach grzecznie odda mi tablet i już więcej o nim nie pomyśli. A dlaczego tablet nie? To temat jak rzeka, dlatego ODSYŁAM CIĘ DO MOJEGO NIECO STARSZEGO ARTYKUŁU.
Czas wakacji zawsze dostarcza mi mnóstwo obserwacji. Nie umiem wyłączyć swojego logopedycznego zmysłu i co rusz napotykam sytuacje, które nie do końca wydają mi się dobre dla dzieci. Co tym razem?
Wózki, wózki i jeszcze raz wózki
Ja wiem, że ciężko jest pokonywać długie dystanse z walizkami z dzieckiem uwieszonym na biodrze lub ledwo podnoszącym nóżki. Sama mam dwoje dzieci. Jednak mam wrażenie, że wózek zamiast wyjścia awaryjnego, staje się czasami jedyną opcją poza domem. Wiele dzieci nie lubi chodzić. A to przecież tak ważne. Samodzielne przemieszczanie się ma nie tylko ogromny wpływ na rozwój dużej motoryki. Daje także poczucie sprawstwa, większą samodzielność, możliwość podejmowania własnych, małych wyborów. Kiedy dziecko samodzielnie przemierza ścieżki, poznaje świat poprzez osobiste doświadczenie, a tylko takie sytuacje zmieniają organizację neuronalną w mózgu i budują nowe umiejętności oraz dają wiedzę. Ono musi samo. Musi dotknąć, schylić się i podnieść, zobaczyć, powąchać, czasem nawet wywrócić. To wszystko jest potrzebne w jego rozwoju. Nie każde dziecko łatwo porzuci wózek, ale staraj się jak najczęściej zostawiać go w domu i proponować choćby krótkie spacery.
Smoczek
Temat kontrowersyjny, ale coraz częściej poruszany. I chociaż świat logopedyczny zmienia swoje nastawienie i dostrzega rolę smoczka, ssania nieodżywczego w okresie niemowlęcym (patrz: publikacje dr Marzeny Machoś), to smoczek u pięciolatka jest po prostu przegięciem. I świadomie używam tego kolokwializmu. Wiem, że często odstawienie go jest sytuacją wykańczającą całą rodzinę. Że nie raz jest to proces długi i trudny. Ale smoczek powyżej 1,5 roku jest już sytuacją, która z każdym miesiącem będzie działać coraz bardziej na niekorzyść dziecka. Smoczek nie jest złem samym w sobie – ważne są jasne zasady jak go używać, by nie stał się szkodliwy (właśnie przypomniałam sobie, że muszę napisać o tym osobny tekst). Co jeszcze? Sposób jego podawania. Jeśli uwiesisz dziecku smoczek na przypinanej do ubranka zawieszce, ma go ono cały czas „pod ręką” (a nawet „pod buzią”). O ile częściej będzie po niego sięgać? Na pewno wiele. Jeśli musisz, podaj go w sytuacjach kiedy nie widzisz innej rady. Ale nie zostawiaj go na kuszącym sznureczku z imieniem dziecka. Wygląda słodko, ale działa wprost przeciwnie.
Jedzenie
Dziecko, które prawidłowo się rozwija, nie ma zaburzeń rozwojowych ani innych stwierdzonych problemów z przyjmowaniem pokarmów, powinno gryźć i żuć jak najwięcej. Naprawdę nie jest dobrze, jeśli Maluch wybiera tylko miękkie i papkowate konsystencje. Dziś wydaje Ci się, że je co lubi i pewnie wyrośnie. Ale jego kości twarzoczaszki rosną każdego dnia. Gryzienie ma znaczenie i nie jest obojętne także dla zgryzu. Za kilka lat zobaczysz, jak jedzenie papek wpłynęło na budowę kości twarzoczaszki, pracę języka. Zobaczysz to przy wadzie wymowy, która grozi i to bardzo. Jedzenie i mówienie ma wiele wspólnego. Pomyśl o tym już dziś, a jeśli obserwujesz problem, zgłoś się do neurologopedy.
Oddychanie buzią
Notoryczne oddychanie torem ustnym, prowadzi niestety do szeregu nieprawidłowości. I chociaż pisałam O TYM W OSTATNIM CZASIE, przypomnę Ci tylko, że jest to sytuacja, która zawsze wymaga konsultacji logopedycznej.
Wady wymowy
Wada wymowy to każda sytuacja, w której realizowana głoska nie jest zgodna z normami języka polskiego – nie brzmi tak jak powinna. Sytuacja taka zawsze wymaga znalezienia przyczyny, eliminację jej oraz terapii logopedycznej. Język między zębami wygląda dla wielu rozkosznie, ale taka sytuacja nie tylko nie minie sama z wiekiem, a jeszcze się utrwali. Konsultacja logopedyczna nie jest rzeczą, której można się bać, a tym bardziej wstydzić. To bardzo ważne, by Twoje dziecko mówiło prawidłowo – to, jak mówi, będzie miało znaczenie w całym jego życiu i wyborach, jakie będzie podejmować (chociażby kwestia wyboru zawodu).
Uff jak gorąco!
Podczas upałów pijemy dużo – dzieci również. Abstrahuję od tego, co pijemy. Mnie najbardziej interesuje JAK. Bardzo ważne, aby dziecko posiadało umiejętność picia z kubka otwartego. Bidony, rurki, butelki z tak zwanym „dzióbkiem” nie tylko sprawiają, że ciało obce cały czas znajduje się między łukami zębowymi, ale także powodują niską pozycję języka, który nie wznosi się do wałka dziąsłowego podczas pobierania napoju. Kubki niekapki utrwalają odruch ssania (który nigdy u człowieka nie zanika, ale wygasa około 6 miesiąca życia). Picie z kubka otwartego to prawidłowa praca języka (pionizacja), aktywna górna warga (dozowanie ilości pitego napoju), koordynacja picia i oddychania. I nawet jeśli się obleje, świat się nie zawali. po kilku próbach będzie na pewno lepiej. A uwierz – lepsza mokra koszulka niż wada wymowy w przyszłości.
Mamo, nuda!
Dzieci, które spędzają dużo czasu z zabawkami cyfrowymi, tracą umiejętność najprostszych zabaw. Przestają one być atrakcyjne, ciekawe, nudzą. Dziecko przyzwyczajone do intensywnych bodźców, które świecą i grają na monitorze, potrzebuje stałej dawki tego typu stymulacji. Kamyki i patyki na plaży nie są atrakcyjne. Koło się zamyka, bo znów sięga po telefon. A to właśnie proste zabawy, dają niezmierzone możliwości rozwoju funkcji poznawczych, zabawy, budowania dialogu z drugim człowiekiem, rozwijania wyobraźni.
Czytam to wszystko co napisałam i myślę sobie, że wyszło mi z tego artykułu coś czego nie lubię – grożenie palcem i surowe przestrzeganie. Nie odbieraj tego w ten sposób. Traktuj ten tekst jako punkt wyjścia do analizy i przemyśleń. Jako dobrą radę kogoś, kto zna ten temat od podszewki. Taka moja rola – kiedyś wymyśliłam sobie bloga i dziś muszę spełniać swoją powinność. Muszę też czasami powiedzieć wprost, co warto robić, a czego unikać.
Bo jak logopeda Ci tego nie powie, to kto? 🙂